Tak....czekałam na ten dzień, wiedziałam że misiaczki i ptaszki zadowolą mojego sześciolatka,
ale tylko chwilę. Dziś poprosił mnie o coś jaszczurkowatego.
( Niedługo pewnie uszyję dinozaura, pająka, potworrrrra!!!!)
Zielony stwór otrzymał imię KENI i jest ponoć z gatunku
prążkowanych pasiaków i zamieszkuje Meksyk.
Niestety nie znam się na robieniu zdjęć i mimo pożyczonego sprzętu
( dziękuję:-) zdjęcia wyszły kiepsko.
Kamień pomalowałam jakiś czas temu inspirując się pomysłami Geninne D. Zlatkis.
KENI jest po prostu przepiękny!!
OdpowiedzUsuńMeksykańska aranżacja zresztą też!!
"Zdjęcia wyszły kiepsko"!? Niemożliwe! To na żywo jest jeszcze fajniejszy?
OdpowiedzUsuńKamień bardzo subtelnie ozdobiony: może więcej takich zrobisz, co?
Jestem zaaachwycona, porażona urodą Keni!
OdpowiedzUsuńtak mi przyszło do głowy nad kawą,że dzieci mobilizują do takich KENICH i bez nich wiele 'kreatur' nie przyśniło by się nawet; i paradoksalnie kiedy te wszystkie pomysły i zamiary znajdą się w twojej głowie ciągle trzeba odkładać bo nie ma kiedy; albo bawisz się z dzieciakami albo zabierasz się za robotę; razem nie zawsze wychodzi; tylko ja tak mam?
OdpowiedzUsuńswetrzaki są git tylko się nie opuszczaj i wklej tutaj coś nowego; przyzwyczaiłaś jak rodzina Osbornów kiedyś ;-)
Z dzieciakami rzeczywiście czasami trudno jest wspólnie coś zrobić. Ostatnio staram się je angażować do wszystkich moich prac , raz wychodzi, raz nie. Paradoksalnie dzieci są moją inspiracją, ale to często z ich powodu nie mogę realizować pewnych pomysłów. Co do bloga, postaram się:-)
OdpowiedzUsuń